Jazda we mgle …
Tytuł wpisu być może sugeruje,że zaraz tu rozpętam psychologiczną opowiastkę o tym jak to człowiek czasem błądzi, a potem się nawraca (lub nie). Jednak tym razem tytuł nie jest wcale metaforą i nie ma ukrytych znaczeń. Chodzi mi po prostu o zwykłą mgłę i o to jak czasem trudno zrozumieć zachowania ludzkie w czasie tego zjawiska pogodowego.
Teoretycznie każdy wie, że we mgle jeździ się trudno. Ot chmura nam zasłania wszystko i jak tu człowiek ma jechać? Ale, że pora roku sprzyja tworzeniu się mgieł trzeba się przyzwyczaić. Ostatnimi czasy często zdarza mi się wracać w nocy samochodem do domu właśnie we mgle i to co ludzie wyprawiają na drodze przechodzi wszelkie pojęcie.
I tu naprawdę nie chodzi o to, że ktoś przekroczy prędkość. Wbrew pozorom kierowcy nie są kamikadze i w czasie mgły naprawdę jeżdżą spokojnie (zresztą każdy człowiek ma instynkt samozachowawczy i nie będzie szalał nie widząc co go czeka za parę metrów). Jednak drogi to nie tylko samochody ale również piesi i rowery. W mieście to pół biedy bo są chodniki i pieszego spotkać trudno na drodze (chociaż parę tygodni temu , koleś na wózku inwalidzkim zapierniczał pod prąd, na trasie szybkiego ruchu i to jeszcze najszybszym pasem. Cud, że przeżył i nie został przejechany przez pierwszego lepszego tira. Do tej pory nie mam pojęcia co on tam robił). Jednak poza miastem jakoś chodników budować niezbyt chcą i ludzie muszą chodzić skrajem drogi. I tu zaczynają się schody.
Ileż razy było mówione, że w nocy kierowca widzi naprawdę mało mimo świateł. Zanim dojrzy się nieoświetlonego pieszego może być za późno. Sam często miałem serce w gardle gdy z mroku tuż przede mną wyłaniała się grupka ludzi idąca nie poboczem, a drogą…. A naprawdę wystarczyłby odblask jakikolwiek. Takie coś naprawdę diametralnie zwiększa widoczność. I co z tego, że dzieciakom dają nalepki itp.Dzieciaki mają plecaki i kurtki obwieszone odblaskami i naprawdę ich widać. Zresztą wieczorami nie chodzą tak często. Ale tu chodzi o dorosłych! To oni nie mają za grosz wyobraźni. Nocą jest dramat ale gdy do tego dojdzie mgła to już tragedia. Zdrowy rozsądek podpowiada,że jak jest ciemno i mgliście to jak już muszę gdzieś iść to pójdę poboczem, a jak widzę światła samochodu to nawet zejdę i poczekam, aż przejedzie. Po co ryzykować? Ale nieee…. Idzie taki jak święta krowa, a jadąc autem można dostać zawału gdy przed maską wyrasta nagle grupka ludzi. Wtedy naprawdę mam ochotę wyjść i pobić tych wszystkich półgłówków.
żeby było śmieszniej nawet o 2 w nocy nie można mieć pewności, że droga będzie pusta. Bo a nuż się jakaś impreza kończy ? I znów całe pochody idą czasem środkiem drogi. I co z tego, że w terenie zabudowanym oświetlenie jest? W czasie mgły bardziej ono przeszkadza niż pomaga.
Jakby tego było mało to na takich drogach jest też pełno rowerzystów. I żeby to oni mieli jakieś oświetlenie. Gdzie tam. Większość nie ma nawet głupiego odblasku! Jedzie takie widmo i nawet nie pomyśli, że jak ja go zobaczę to nie wyhamuję na czas. Nie tak dawno jak mi taki wyjechał przed maskę z podporządkowanej i cudem go nie potrąciłem, to wyszedłem i objechałem dziada. Ale co to da? Koleś patrzył na mnie jak na kosmitę. Co ja światła od niego wymagam? Jak on tylko jedną przecznicę sobie chce przejechać?
A już takie odblaski na pedałach są lepsze niż nic. We mgle nic to nie da (wtedy na rowerze jechać to już w ogóle czyste szaleństwo) ale gdy ciemno to takie coś już dużo daje. Kiedyś jadąc moją uwagę zwróciły dwa błyskające punkciki przede mną(a był to środek lasu). Zwolniłem i jak się potem okazało był to rower z dwoma odblaskami na pedałach. Co z tego, że nocą bez świateł taki nie powinien jechać?
Dlatego nie lubię jeździć nocą w terenie zabudowanym. Człowiek z samochodu potem wychodzi nieźle zestresowany. A przecież zdarzają się i inne “anomalie”. Raz jadąc właśnie nocą przy dość gęstej mgle, nagle w oczy mi błysnęło mocne światło reflektora. Błysło i przygasło. Jak się okazało ktoś jechał motorem bez świateł…. I błysnął żebym zobaczył, że jedzie 😀 Ja nie wiem czemu on tych świateł nie miał włączonych. Fakt światło we mgle się rozprasza i człowiek widzi przed sobą białą ścianę ale to chyba lepsze niż jazda w całkowitej ciemności? Zero wyobraźni.
Tej samej nocy kawałek dalej jakiś pół mózg postanowił, że mgła jest chyba zbyt mała (a już wtedy widziałem co najwyżej 20-30 metrów przed sobą) i zaczął palić liście przy drodze… Dym plus mgła to była masakra. Nagle przestałem widzieć cokolwiek. Musiałem stanąć bo zacząłem zjeżdżać z drogi. Potem otworzyłem okno i patrzyłem czy jadę jeszcze po drodze… Fakt był to tylko niewielki kawałek drogi i jakoś się to przejechało ale gratulację dla tego pana (lub pani,ale co tu dużo gadać to faceci są zazwyczaj tak “genialni”).
Generalnie na polskich drogach bezpiecznie nie jest. Jednak do prędkości i dziurawego asfaltu dodajemy jeszcze własną głupotę. Bo naprawdę czasami pomyśleć trochę wystarczy, żeby uniknąć wypadku. I to bez względu na to czy jest się za kierownicą czy idzie się pieszo.
Ciekaw jestem czy wy również się spotkaliście z taka bezmyślnością ludzką? Jako kierowca lub pieszy. A może mieliście jeszcze dziwniejszą sytuację niż te, które opisałem? Czekam na Wasze komentarze.