Avatar – czy naprawdę jest przełomowy?
Długo zbierałem się, żeby napisać coś o Avatarze. Na filmie byłem już tydzień temu, a jednak mimo ogromnego wrażenia jaki na mnie wywarł nie mogłem zdobyć się na napisanie kilku słów o nim. Bo jak tu napisać o filmie, którego fabuła nie jest zbyt odkrywcza, a jednak wciąga. Jak napisać o filmie, który trwa blisko 3 godziny, a człowiek i tak nie ma dość? Wreszcie jak opisać to co się widziało na ekranie, jeśli widziało się to pierwszy raz w życiu? Wierzcie mi łatwo nie jest.
Avatar do kin wszedł 25 grudnia i od początku wzbudzał nie małe emocje. Prawdę mówiąc ja się nim specjalnie nie interesowałem. Kolejna bajka jakich było już wiele. I mimo, że lubię fantasy to jednak trudno przekonać mnie do czegoś nowego. Dlatego też nie śledziłem wiadomości o Avatarze i nie oglądałem zwiastunów. Po prostu poszedłem do kina.
Już na początku miłe zaskoczenie, że na taki film przyszło tak wielu ludzi. Sala była pełna mimo iż bilety na wersję 3D do najtańszych nie należą. Co ciekawe na sali byli ludzie w różnym wieku i sporo płci pięknej co na filmach tego typu się nie zdarza zbyt często.
Wszystko to było dla mnie trochę dziwne i zastanawiające dopóki 3 godziny później nie obudziłem się ze snu. Cały film bowiem jest jak jeden wielki sen, z którego wcale nie łatwo się obudzić.
Avatar zaczyna się dość standardowo. Przyszłość, ludzie kolonizują nowe planety. Akcja filmu rozgrywa się na planecie Pandora, gdzie obserwujemy losy żołnierza marines, który jeździ na wózku inwalidzkim i właśnie dostał szansę aby to zmienić. Ma wcielić się w rolę jednego z tubylców zwanych Na’vi. To niebieskie, 3 metrowe, przypominające ludzi istoty zamieszkujące planetę, które bardzo upodobały sobie naturę i żyją jak znani nam z naszego świata Indianie czy też plemiona murzyńskie w Afryce. Oczywiście główny bohater nie występuje w roli tubylca osobiście. On tylko steruje, sztucznie wyhodowanym Avatarem, który wygląda jak tutejsza rasa. Sterowanie to jest właściwie czymś na kształt przeniesienia umysłu do ciała Avatara. Całość przypomina mi nieco film Matrix. Tam główni bohaterowie dosłownie podłączali się wtyczkami do Matrixa i w tym świecie dokonywali nie małych czynów.
Tutaj o żadnych wtyczkach nie może być mowy. Zamykają człowieka w czymś na kształt mydelniczki , a ich myśli są przekazywane do Avatara. Brzmi trochę skomplikowanie ale tak naprawdę jest dziecinnie proste.
Od początku filmu widz jest bombardowany efektami specjalnymi. Mimo, że widoczna na początku planeta wygląda jak Ziemia, to jednak już główna baza ludzi, prezentuje się bardzo … przyszłościowo 🙂 Wszystko wygląda tak jak powinno i do tego filmy zdążyły nas już przyzwyczaić. Oczy z orbit zaczynają wyłazić dopiero wtedy gdy Avatar głównego bohatera gubi się w dżungli i musi radzić sobie sam. Flora i Fauna niezbyt mu sprzyjają ale z opresji ratuje go piękna Neytiri, która jest córką wodza Na’vi. Nie bez powodu napisałem piękna, mimo iż mówimy o postaci wykreowanej przez komputer. To co Cameron bowiem zrobił w tym filmie, przekracza wszelkie wyobrażenia o komputerowej grafice i postaciach przez nią generowanych. Już Golum w Władcy pierścieni był zrobiony naprawdę nieźle, jednak w porównaniu z nim Na’vi wyglądają jakby istnieli naprawdę!
Oczywiście Neytiri jak się ją widzi na plakatach nie wygląda zbyt pięknie. Ot niebieska,podobna trochę do ludzi, trochę do kota istota. Jednak gdy zobaczy się jak ta postać się porusza, i ile emocji przekazuje poprzez choćby mimikę twarzy, naprawdę można się oczarować. Tym bardziej, że sama rasa Na’vi to dopiero początek.
Cały świat Pandory jest po prostu bajeczny. Tak ślicznych widoków nie widziałem jeszcze w żadnym filmie czy to korzystającym z efektów specjalnych czy nie. Ten świat jest tak prawdziwy i realny (szczególnie w 3D), że naprawdę ma się wrażenie jakby istniał naprawdę. A wrażenie to nie opuszcza człowieka nawet po seansie 🙂
Co sprawia, że film wygląda tak wspaniale? Oczywiście wiele nowych technologii jakich użył Cameron do jego produkcji. Wiele z tych nowinek technicznych przyczyni się niewątpliwie do powstawania coraz większej ilości takich filmów. Jednak oprócz samej przyrody, widza fascynują także Na’vi, którzy są przecież tak realni. Nie jest to do końca tylko złudzenie. Wszystkie te postacie grają bowiem prawdziwi aktorzy. W specjalnych kombinezonach musieli oni odgrywać każdą scenę w filmie. Było to o tyle trudne, że robili to na pustym planie filmowym. Cały świat woków dodano potem już komputerowo.
Oczywiście technika przenoszenia ruchu ciała ludzkiego do komputera była wykorzystywana już wcześniej. Motion Capture, bo o tym mowa, to technika która w dość zadowalający sposób pozwala wcielać się aktorom w komputerowe postacie. Jednak Cameron poszedł o krok dalej. Wszyscy aktorzy na planie mieli na głowie specjalne kaski i kamery, które filmowały ich twarz. Dzięki temu można było sfilmować dokładnie każdy ich wyraz twarzy i mimikę. Potem przeniesiono to na wygenerowane przez komputer postacie. Efekt jest piorunujący. Nie dość, że postacie poruszają się na ekranie bardzo naturalnie, to jeszcze naprawdę widać na nich każdą nawet najmniejszą emocję.
Oczywiście w filmie wykorzystano też wiele innych nowości technicznych, jak choćby specjalne kamery do filmowania w 3D. Jednak wszystko to nie jest tak istotne, jak fakt, że efekt końcowy powala.
Avatar z pewnością otworzył pewien nowy rozdział w sztuce filmowej. Pokazał, że dzisiejsze komputery maja już taką moc obliczeniową, iż potrafią naprawdę dobrze generować realnie wyglądającą grafikę. Jednak same postacie komputerowe, bez aktorów którzy nadają im “życie” są bezużyteczne. A gra aktorska w Avatarze na szczęście stoi na wysokim poziomie.
Niektórzy zarzucają filmowi dość płytką fabułę. Nie mogę się z tym nie zgodzić. Fabuła jest rzeczywiście płytka i niezbyt odkrywcza, jednak właśnie taka miała być. Potwierdził to sam reżyser. Film miał przede wszystkim dawać rozrywkę i cieszyć oko. I tak w istocie jest. Dzięki temu, iż fabuła nie była zbyt skomplikowana, można było się spokojnie skupić na tym co cieszyło oczy. I przynajmniej mnie to naprawdę odpowiadało.
Avatar to także chyba pierwszy film, który naprawdę jest stworzony do 3D. Oglądać go na płaskim ekranie to po prostu nieporozumienie. Dlatego poważnie zastanawiam się czy nie przejść się do kina raz jeszcze 🙂 A to dlatego, że takiego efektu nie uzyska póki co żaden telewizor czy projektor. Na płaskim ekranie po prostu żal ten film oglądać. Nawet telewizory 3D, które pomału wkraczają na rynek nie są w stanie uzyskać takich efektów jak w kinie. Zresztą film ten zarabia i to niemałe pieniądze także dlatego, że ludzie masowo chodzą na ten film i to po kilka razy. Osobiście znam parę osób, które już były 2 razy i myślą nad wybraniem się po raz trzeci (chociaż to już chyba lekka przesada;-) ). Oczywiście wtedy nie idzie się do kina po to by jeszcze raz zobaczyć całą historię. Wydarzenia w filmie są na tyle nieskomplikowane, że jeden raz z pewnością wystarczy 🙂 Jednak na ten film można iść nawet tylko po to aby na niego po prostu popatrzeć 🙂 A jest na co…
Już teraz mówi się, że film pobije rekord wszech czasów pod względem zarobków. Titanic był takim właśnie filmem i Avatar powoli zbliża się do tej granicy. A przecież w kinach grany jest dopiero niecały miesiąc! Film ten to także pewniak do Oscara i to nie jednego.
Czy cały ten szum wokół filmu jest uzasadniony? Moim zdaniem tak. Ten film to naprawdę przełom i już teraz porównuje się go do wydarzenia na miarę wprowadzenia dźwięku do filmów. I mimo, iż fabuła nie jest najwyższych lotów, szum wokół tego filmu wcale nie jest przesadzony.
Jeśli ktoś z Was nie był jeszcze na tym filmie to gorąco polecam. Nawet jeśli nie cierpicie fantasy, czy tego typu filmów, musicie zobaczyć Avatara. Moja Sylwia tez ma alergię na science-fiction, a jednak po filmie była równie oczarowana jak ja. Bo to jest naprawdę coś nowego, czego żadne zdjęcia czy filmiki w necie nie oddadzą. Świat Pandory zachwyca, jednak trzeba go obejrzeć na dużym ekranie w kinie i koniecznie w wersji 3D. Inaczej nawet nie ma sensu się wybierać 🙂
Tych co nie byli, namawiam do pójścia do kina, a Tych co już film widzieli zapraszam do dyskusji. Jakie wrażenie na Was wywarł Avatar? Co wam się podobało, a co nie ? Piszcie:)
A poniżej odnośnik do 5-częściowego filmu pokazującego kulisy powstawania filmu. Jednak moim zdaniem warto go obejrzeć dopiero po tym jak się film zobaczy. Bo mimo iż pokazano tam urywki filmu, nie oddają one magii tego co widać w kinie.