Czy złość piękności szkodzi ?
Każdy w swoim życiu złościł się nie raz. Emocje takie jak radość, smutek czy złość to nieodłączna część naszego życia i jakbyśmy się nie starali nie da się tego wyeliminować. Nawet najbardziej stoickich i bezkonfliktowych ludzi da się wyprowadzić z równowagi. Jednak niektórzy wpadają w złoć częściej niż inni. Łatwo ich wyprowadzić z równowagi i trudno uspokoić.
Ale czy złość szkodzi?
Złość tak jak każda inna emocja w naszym życiu jest potrzebna. Póki żyjemy musimy odczuwać wszystkie emocje, informują nas one i ostrzegają. Jednak jak wszystko w życiu, także i tu są pewne granice.
Paradoksalnie wstrzymywanie emocji w sobie, tłumienie złości może być bardziej szkodliwe niż sama złość. Czasami boimy się złościć, próbujemy to w sobie zatrzymać. Jednak efekt jest taki, że prędzej czy później emocje muszą znaleźć ujście. Czasem niestety znajdują wśród słabszych oraz tych których miłości i oddania jesteśmy pewni. Obrywa się nie tym którzy zasłużyli ale obiektom bezpiecznym. Jeśli będziemy zbyt długo udawać, że nic się nie dzieje, zaprzeczać własnym emocjom to w końcu okaże się że wszędzie będziemy widzieć podstęp i powód do złości. Tak rodzą się przepełnieni jadem ludzie, którzy tak naprawdę nie umieją żyć z innymi, mówimy że są zepsuci od środka.
Złość potrafi zaślepić. Wszystko jest w porządku jeśli panujemy nad sobą. Jedni pokrzyczą, inni walną pięścią w stół. Wszystko aby dać upust emocją. Bo radzić z tym sobie trzeba. Nie można tego tłumić gdyż szkodzi to jeszcze bardziej. A jak sobie z tym radzić?
Każdy ma inny sposób na to. Ważne aby człowiek który się złości nie wyładowywał swoich emocji na innych. Może się to stać niebezpieczne (gdy ktoś np. zaczyna rzucać czym popadnie itp.).
Gdy się złościmy nasz organizm instynktownie przygotowuje się do walki. Zwiększa się między innymi siła i możliwości naszych mięśni (normalnie człowiek wykorzystuje około 30% siły mięśni. Mózg celowo obniża tą zdolność, gdyż siła mięśni jest niewspółmierna do ich wytrzymałości, i blisko kresu swych możliwości mięśnie zrywałyby się ze ścięgien bardziej szkodząc, niż pomagając). Dlatego też wiele osób gdy się zezłości wpada np. w szał porządków, przekopuje ogródek lub dąży w inny sposób do wysiłku fizycznego (sportowcy często się złoszczą po to aby być bardziej efektywnym). Ważne aby gdy się złościmy nie skrzywdzić innych. Bo zdrowe wyrażanie złości nie może oznaczać krzywdzenia innych. Gdy ktoś w złości przestaje nad sobą panować, wtedy jest już potrzebna pomoc specjalisty.
A są ludzie którzy w gniewie przestają się kontrolować. Jak informowało nie tak dawno "Daily Mail", 54-letnia Angielka najpierw spowodowała wypadek próbując wymusić pierwszeństwo, a następnie na złość wszystkim postanowiła zostać w płonącym samochodzie. Przechodnie i świadkowie chcieli pomóc tej pani opuścić płonące auto, ale w odpowiedzi usłyszeli stek przekleństw. Sprawczyni wypadku ze złości została w samochodzie i spaliła się zanim przyjechała pomoc.
To oczywiście już skrajny przypadek ale pokazuje do czego są zdolni ludzie gdy przestają nad sobą panować. Zresztą złość za kierownicą jest bardzo częsta i na naszych drogach nie brakuje furiatów.
Powody złości są różne, choć bardzo często jest to zazdrość. Faktem jest, że zazdrość to męska specjalność. Amerykańscy naukowcy udowodnili że mężczyźni częściej zapadają na tą "chorobę". W całym tym szaleństwie jest tylko jeden haczyk…
Zazdrośni panowie zazwyczaj nie są niebezpieczni dla otoczenia. Wściekają się, zamykają w sobie i znikają stanowiąc zagrożenie jedynie dla siebie samego (Ci bardziej normalni. Niestety zdarzają się też choroby psychiczne, które popychają do ostateczności). Co innego kobiety…
Według Amerykanów, chore z zazdrości przedstawicielki pięknej płci sieją zniszczenie porównywalne jedynie z kataklizmami. I nie są to dane przesadzone – obiektem, na którym wyładowują swoja złość są nie tylko ludzie, ale również samochody i domy.
Firmy ubezpieczeniowe szacują, że ofiarami zazdrośnic pada co roku ponad 16 tysięcy samochodów. Po takim ataku niewinne auta nadają się najczęściej jedynie do złomowania! Do tego należy doliczyć jeszcze kilkadziesiąt doszczętnie zdewastowanych lub spalonych domów i mniejszy, choć nie mniej wartościowy sprzęt (łodzie, przyczepy kempingowe, elektronika). Koszty podnoszą też nieudane próby "poskromienia złośnicy" – wizyty w szpitalach do najtańszych przecież nie należą…
Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że one (w przeciwieństwie do nas) przeważnie mają racje i prawdziwe powody do zazdrości… (źródło se.pl)
Tłumiony gniew kaleczy nie tylko naszą duszę, ale również ciało. Prowadzi do nadciśnienia, chorób żołądka, serca. Lekarze twierdzą, że podłoże chorób nowotworowych, a szczególnie układu trawiennego, to między innymi niewyrażona złość.
Ostatnio udowodniono także iż sama złość w nadmiernych ilościach niszczy… płuca.
Więc jak tu pozostać zdrowym jeśli zarówno złość jak i jej brak szkodzi? Po prostu trzeba sobie z tym umieć poradzić. Zdrowsze jest na pewno pozbycie się negatywnych emocji niż tłumienie ich w sobie. Nie ma szans, że nieakceptowana emocja zniknie. Nie da się jej po prostu wymazać, zniszczyć. Trzeba stanąć na wysokości zadana i próbować sobie z tym poradzić. Najczęściej najlepszym wyjściem jest próba dotarcia do źródła gniewu. Jeśli jest to jakaś osoba, to trzeba się postarać porozmawiać, możliwie najspokojniej i wyjaśnić to co nam przeszkadza czy złości. A gdy to się nie udaje (lub gdy źródłem złości jest osoba typu przełożony itp.) trzeba jakoś inaczej dać upust emocja. Może przekopanie ogródka to nie taki zły pomysł :)?
A czy wy łatwo wpadacie w złość? Może macie jakieś swoje rady na to aby sobie z tym poradzić?